Prof. Henryk Domański w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” ocenił, że prezydent Andrzej Duda wygrał wybory, bo był konsekwentny i wiarygodny dla własnego elektoratu. Ale część komentatorów uważa dziś, że Pana druga kadencja będzie przebiegała pod znakiem dystansowania się do Prawa i Sprawiedliwości. Czy rzeczywiście ma Pan taki plan?
Polacy mnie znają i wiedzą, jakie wyznaję wartości. Nie udawałem kogoś, kim nie jestem. Konsekwentnie trwam przy moich ideałach. Cieszę się, że ta wiarygodność sprawiła, iż wyborcy po raz kolejny powierzyli mi najwyższy urząd w państwie. Przez najbliższe pięć lat, zgodnie z obietnicami złożonymi moim rodakom, będę realizował mój program, bo na ten program się z Polakami umówiłem. Najważniejsze dla mnie są polskie sprawy. Ta idea służenia polskim sprawom wypełnia się autentyczną treścią podczas moich spotkań z mieszkańcami całego kraju. Sprawy dla mnie i dla Polaków kluczowe to: rodzina, bezpieczeństwo, praca, inwestycje i godność. Te pięć polskich spraw symbolizuje Polskę, która potrafi połączyć tradycję z nowoczesnością. O takiej Polsce marzę i chcę, żeby moja druga kadencja przebiegała pod znakiem Polski ambitnej, innowacyjnej, ale pamiętającej o swoich korzeniach, historii, tożsamości i tradycji.
Niektórzy mówią nawet o tym, że chce Pan stworzyć proprezydenckie stronnictwo polityczne.
Ja swoją pracą tworzę i chcę nadal tworzyć stronnictwo polskich spraw. Ta koalicja polskich spraw, o której mówiłem jeszcze w kampanii wyborczej i w orędziu po zaprzysiężeniu, jest naprawdę potrzebna. Są sprawy, które nas łączą. Będę konsekwentnie działał w kierunku szukania porozumienia wokół rozwiązywania problemów Polaków. Gdyby nie śp. prezydent Lech Kaczyński, mój mentor i mistrz, który stworzył ugrupowanie, z którego się wywodzę, nie byłoby mnie tutaj, nie mógłbym służyć Polsce i Polakom jako prezydent Rzeczypospolitej.
Te wybory prezydenckie były wyjątkowe, bo opozycja starała się im nadać charakter plebiscytu: kto za Dudą i za PiS, a kto przeciwko nim. Jak Pan oceniał ten zabieg w czasie kampanii wyborczej? Jak reagowali na to ludzie, z którymi miał Pan kontakt w czasie wieców?
Jeśli myśleli, że w ten sposób wygrają wybory, to im się nie udało. W wyborach prezydenckich chodzi przede wszystkim o zaufanie do konkretnego człowieka. Oczywiście, że to, co reprezentuje sobą obóz polityczny, który popiera danego kandydata, ma istotne znaczenie. W moim przypadku to, że mogłem reprezentować to wszystko, co udało się w Polsce osiągnąć przez ostatnie pięć lat, było niewątpliwym wsparciem. Polacy doceniają to, że rządzą dziś w Polsce ludzie, którzy dotrzymują zobowiązań, że żyje się lepiej i – co ma ogromne znaczenie – że w Polsce jest bezpiecznie.
W trakcie kampanii spotkałem się z tysiącami Polaków. Reakcje często były wzruszające, usłyszałem mnóstwo wyrazów poparcia, serdeczności, zwykłej ludzkiej życzliwości. Te rozmowy nie tylko dodawały mi energii do dalszego działania, ale przede wszystkim utwierdzały mnie w tym, że polityka obozu Zjednoczonej Prawicy jest dobra i Polacy chcą jej kontynuacji.
Pana konkurent z drugiej tury i jego środowisko polityczne twierdzą, że wybory wygrała za Pana telewizja publiczna. Takie stwierdzenie znalazło się również w ich proteście wyborczym. Jak odniesie się Pan do tego zarzutu?
Żadna telewizja nie jest w stanie wygrać wyborów za kandydata, co pokazało moje zwycięstwo sprzed pięciu lat, kiedy praktycznie wszystkie media były przeciwko mnie. Wybory wygrywają uczciwość i wiarygodność konkretnej osoby oraz jej program. W tych wyborach byli kandydaci, którzy mieli jasny program, i byli tacy, którzy nie pokazali, jaki mają plan dla Polski. Ja ten program miałem i mam, i będę go realizował.
Podkreśla Pan, że jeżdżąc po Polsce, wsłuchuje się w głosy obywateli. Jakie tematy podczas tej kampanii były dla nich najważniejsze?
Słyszałem, że dziś polskim rodzinom żyje się łatwiej, że wyrwaliśmy wielu ludzi ze stagnacji i przeświadczenia, że nic się nie da. Nie wszyscy mówili o tym ze łzami w oczach, jak ojciec studentki medycyny w Łowiczu, ale bardzo często były to wzruszające rozmowy. Najczęściej podnoszonym tematem było właśnie wsparcie dla rodzin, dla seniorów, i prośby, żeby tego wsparcia im nie odbierać, bo to naprawdę zmieniło ich życie. Ale w ostatnich miesiącach pojawił się też niepokój o przyszłość, strach przed gospodarczymi konsekwencjami pandemii. Dlatego wiem, że moim najważniejszym zadaniem będzie utrzymanie kursu rozwojowego dla Polski mimo kryzysu. Musimy zrobić wszystko, żeby zapobiec wzrostowi bezrobocia. Musimy wrócić na ścieżkę dynamicznego rozwoju, na jakiej byliśmy przed pandemią.
W czasie tej kampanii dużo mówił Pan o obronie rodziny oraz dzieci przed agresywną ideologią LGBT. Jak ocenia Pan Prezydent decyzje instytucji UE odbierające finansowanie tym polskim samorządom, które przyjęły Samorządową Kartę Praw Rodzin?
Rodzice mają konstytucyjne prawo do wychowywania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami. I to rodzicom należy się największe zaufanie, a nie jakimkolwiek organizacjom czy instytucjom międzynarodowym. Nikt lepiej nie wychowa swojego dziecka niż rodzice. Polskie rodziny chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, a ja wierzę, że potrafią zadbać o ich rozwój.
Według mojej wiedzy tylko jedna z gmin dotkniętych tą decyzją faktycznie podjęła uchwałę w obronie praw rodziny i rodziców. Reszta takich uchwał nie podejmowała. Widać więc, że decyzja UE w tej sprawie nie była prawdopodobnie umotywowana kwestiami ideologicznymi, i tylko niektórzy chcą to tak przedstawiać, żeby podgrzewać atmosferę.
Jeśli faktycznie dochodziłoby do odbierania środków ze względów ideologicznych, byłoby to jawnym pogwałceniem wartości, jakie stoją u podstaw Unii, takich jak: wolność, godność czy równość. To byłoby stwierdzenie, że ktoś jest gorszy, bo chce chronić wyznawane przez siebie wartości.
Opozycja totalna tworzy zespół parlamentarny, który ma zbadać ważność i prawidłowość wyborów. Znając metody działania tego środowiska politycznego, można w ciemno zakładać, iż to gremium uzna wybory za nieważne, a współpracujące z nim tzw. autorytety prawnicze będą tę decyzję uwiarygadniały. Jak Pan patrzy na tę metodę, którą opozycja stosuje od lat? Mieliśmy „sędziów dublerów”, „neo-KRS”, „nieistniejący Trybunał Konstytucyjny”, „nielegalnie wybranych sędziów SN”, a teraz jeszcze będziemy mieć „nielegalnego prezydenta”.
To smutne, że ta część opozycji w Polsce nadal nie potrafi uszanować decyzji, jakie Polacy podejmują w wolnych wyborach. Część opozycji zmierza w stronę alternatywnej rzeczywistości, co utrudnia dialog w Polsce, osłabia polskie państwo. Przecież opozycja kontroluje izbę wyższą polskiego parlamentu. Potrzebujemy odpowiedzialnej opozycji, takiej, która potrafi konstruktywnie wypełnić rolę, jaka jej przypadła. Wyzwań, które będą wymagały naszej współpracy, nie zabraknie w najbliższym czasie.
Frekwencja była rekordowa, blisko 70-pro-centowa. To powinno nas wszystkich cieszyć, bo to zwycięstwo polskiej demokracji. Ona jest w naszym kraju coraz silniejsza, kolejne miliony Polaków biorą udział w wyborach. Dzieje się tak przez to, że uwierzyli, iż z rządzącymi można się na coś umówić i to zostanie spełnione, że władza może być po prostu wiarygodna. Można powiedzieć, że nasz obóz polityczny przywrócił wiarę wielu rodaków w demokrację, w to, że to oni, Polacy, decydują o tym, jak prowadzone są polskie sprawy.
Po wygranej wyciągnął Pan rękę do Rafała Trzaskowskiego, tymczasem później okazało się, że on i jego partia bojkotują zaprzysiężenie głowy państwa. Jak Pan to ocenia?
Uważam, że nawet po tak ostrej rywalizacji powinno się umieć podać sobie ręce. Symbolicznie zakończyć ten czas kampanii. Ona toczyła się w mediach, ale przecież także w naszych lokalnych wspólnotach, nawet w rodzinach. Musimy umieć ze sobą rozmawiać, bo inaczej Polska nie będzie rozwijała się tak dynamicznie, jak byśmy chcieli. Nie stać nas po prostu na to, by pogrążać się w jałowych sporach i emocjach. To niczego nie buduje. Chciałbym, by taki uścisk dłoni po zakończonej kampanii prezydenckiej stał się nową tradycją w polskiej polityce.
Pana konkurent zapowiadał w kampanii wyborczej zakończenie retoryki „totalności”. Tymczasem po wyborach on i jego partia jeszcze ją zaostrzyli, choć wybory z ostatnich lat jasno pokazały, że ta strategia nie przynosi im sukcesu. Jak Pan Prezydent ocenia, jaki jest w takim razie cel polityczny takich działań? Czy nie jest przypadkiem tak, że PO realizuje oczekiwania dominujących w Europie środowisk liberalnych i poprzez umożliwienie atakowania Polski z zewnątrz liczy na wsparcie w odzyskaniu władzy?
Część opozycji w Polsce trochę się pogubiła. Nie wypracowała nowych propozycji dla Polski, nie przedstawiła spójnego programu, wizji rozwoju na najbliższe lata. W większym stopniu zrobił to sztab Szymona Hołowni – z całym szacunkiem, ale to kandydat z mniejszym zapleczem niż Koalicja Obywatelska. W konsekwencji, wbrew zapowiedziom, mogą oni ulec pokusie kontynuowania poprzedniego, sprawdzonego według nich kursu, jak to państwo określili, „totalności”. Obawiam się tego, bo uważam, że to szkodliwa polityka z punktu widzenia państwa. Dziś szczególnie potrzebujemy w Polsce opozycji konstruktywnej. Dlatego zaprosiłem do Koalicji Polskich Spraw ugrupowania opozycyjne: PSL, Kukiz’15 czy Konfederację. Mówię, spotkajmy się, porozmawiajmy o sprawach najważniejszych. Może wypracujemy płaszczyznę, na której uda nam się współpracować dla Polski. Przecież wszyscy widzimy, co dzieje się na świecie. My jeszcze tego tak nie odczuliśmy, ale konsekwencje kryzysu będą, nie ma się co łudzić.
Wiemy, że uzgodnienia, które poczynił Pan przed wyborami z prezydentem Donaldem Trumpem, dotyczące zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce, stają się faktem. Jak wpływa to na nasze bezpieczeństwo, a także na znacznie szerzej rozumianą pozycję Polski na arenie międzynarodowej?
W naszej relacji ze Stanami Zjednoczonymi postawiłem na konkrety. Chciałem, aby w Polsce pojawiły się wojska bojowe. I to się dzieje, są wojska USA w Polsce, bojowe, pancerne oddziały i w związku z tym kilkakrotnie więcej żołnierzy liniowych. Teraz dochodzi jeszcze dowództwo na poziomie korpusu. To wszystko pokazuje, że stajemy się takim zwornikiem bezpieczeństwa dla całego regionu. Armia Stanów Zjednoczonych to dziś najsilniejsza armia na świecie. Obecność amerykańskich żołnierzy na polskiej ziemi jest dowodem ich zaangażowania w bezpieczeństwo całego regionu. To u nas stacjonują żołnierze, którzy biorą udział w ćwiczeniach np. na Litwie. Ogłoszenie decyzji o zlokalizowaniu w Polsce wysuniętego dowództwa odtworzonego V Korpusu US Army to otwarcie nowego rozdziału w naszych relacjach. Pozwoli to nam na lepsze współdziałanie naszych wojsk i zwiększy polski potencjał militarny.
Kolejnym obszarem, w którym zyskujemy dzięki dobrym relacjom z USA, jest energetyka. Proces dywersyfikacji dostaw gazu do Polski jest bardzo zaawansowany. Kupujemy dziś gaz z wielu źródeł, m.in. za oceanem, i po konkurencyjnych cenach. Nam się to po prostu opłaca. Dzięki rozbudowie infrastruktury będziemy mogli później eksportować ten gaz do naszych sąsiadów, przyczyniając się tym samym do umacniania także ich suwerenności. Polska staje się regionalnym gwarantem bezpieczeństwa i stabilności. Wypełniamy obowiązki i oczekiwania naszych regionalnych partnerów w tym zakresie.
Wszystko to razem sprawia, że nasz kraj staje się jeszcze bardziej atrakcyjnym miejscem do lokowania kapitału. Mieliśmy ostatnio tego przedsmak, kiedy takie firmy jak Google i Microsoft ogłaszały kolejne miliardowe inwestycje w Polsce.
Czy planuje Pan zmiany w swojej kancelarii, a jeśli tak, to czemu one mają służyć?
Cały czas analizuję pracę mojej kancelarii. Mam swoje przemyślenia na temat tego, jak usprawnić jej pracę. Jestem bardzo wdzięczny moim współpracownikom za lata służby u mojego boku. To nie zawsze był łatwy czas, tym bardziej jestem im wdzięczny. Teraz jest nowy rozdział, nowe otwarcie. Być może w niektórych miejscach zmiany będą konieczne. Zobaczymy. Decyzje w tym obszarze będę ogłaszał w stosownym czasie, także proszę jeszcze o chwilę cierpliwości.
Jak chciałby Pan, by wyglądała Polska po Pana drugiej kadencji?
Chciałbym, abyśmy za pięć lat przede wszystkim nie pamiętali o kryzysie wywołanym pandemią koronawirusa, za to mogli cieszyć się z rozwoju naszego kraju. Żeby polskie firmy umocniły swoją pozycję na międzynarodowych rynkach, bo przed nami czas ostrej konkurencji. Widzimy, co dzieje się choćby u naszych zachodnich sąsiadów, do których eksportujemy wiele naszych produktów. Dotychczas udzielone wsparcie służyło temu, aby nasza gospodarka przetrwała w jak najlepszej kondycji czas zamrożenia. To w ogromnej mierze nam się udało. Bezrobocie nie wzrosło {Gdyby nie śp. prezydent Lech Kaczyński, mój mentor i mistrz, nie byłoby mnie tutaj, nie mógłbym służyć Polsce i Polakom jako prezydent RP w sposób dramatyczny. Nie jest jednak tajemnicą, że światowa gospodarka wchodzi w czas kryzysu i będziemy musieli się mierzyć z wieloma negatywnymi zjawiskami. Te pieniądze, które udało się wynegocjować panu premierowi Morawieckiemu dla Polski w ramach budżetu UE i Funduszu Odbudowy, dają kolejne powody do optymizmu w tym zakresie.
Mam nadzieję, że wielkie i małe inwestycje, które obiecałem wspierać, przyczynią się do tego dalszego rozwoju. Chcę, żeby nasza infrastruktura była na poziomie takim jak w Niemczech czy Francji. Dlatego zrealizujemy przekop Mierzei Wiślanej czy budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i nowej sieci kolejowej. Środki z Funduszu Inwestycji Samorządowych, 12 mld zł, skierowane do każdej gminy w Polsce, to kolejne narzędzie polityki zrównoważonego rozwoju, jaką obiecałem prowadzić. Chciałbym, aby za pięć lat nikt nie pamiętał, że kiedyś dzielono nasz kraj na Polskę A i Polskę B.
Spodziewamy się drugiej fali zachorowań jesienią, kiedy to wiele osób jest osłabionych i tradycyjnie pojawia się wielu chorych na grypę. Chciałbym, aby bezpieczeństwo zdrowotne Polaków zostało wzmocnione. Z tym wiąże się także rozwój własnego potencjału w obszarze produkcji leków. Mamy kreatywną branżę biotechnologiczną w Polsce. Chciałbym, aby polskie firmy w tym obszarze były w światowej czołówce. Temu też służyły nasze zabiegi o to, aby polscy naukowcy mogli brać udział w opracowywaniu skutecznej terapii na koronawirusa wraz z wiodącymi amerykańskimi ośrodkami naukowymi.
Nie ukrywam, że jest moim wielkim marzeniem, abyśmy za pięć lat, kiedy moja druga kadencja dobiegnie końca, byli bardziej zjednoczeni. Chciałbym, abyśmy wzmocnili nasze poczucie wspólnoty i umieli współdziałać wokół tych spraw, które są dla nas najważniejsze, właśnie jak: bezpieczeństwo, utrwalenie wzrostu gospodarczego oraz ochrona najważniejszych wartości, wokół których zawsze potrafimy się zjednoczyć.
Podczas pierwszej kadencji udało się Panu Prezydentowi zbudować niezwykle silny sojusz polsko-amerykański. Jesteśmy dziś postrzegani jako kluczowy partner Stanów Zjednoczonych w Europie. W jaki sposób w zaczynającej się właśnie kadencji zamierza Pan wzmacniać tę strategiczną relację, biorąc pod uwagę, że w listopadzie może się zmienić główny lokator Białego Domu?
Będę kontynuował dotychczasowe działania. Wiele udało się nam już uzyskać, trzeba teraz dołożyć wszelkich starań, aby zrealizować nasze wspólne cele. Nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi są dziś silne jak nigdy wcześniej. Oczywiście osobiste, dobre relacje między mną a urzędującym prezydentem Donaldem Trampem ułatwiły nam rozwiązanie wielu praktycznych spraw, jak choćby zniesienie wiz. Stosunki między naszymi państwami są tak dobre także dlatego, że łączą nas wspólne wartości i interesy. Niezależnie od tego, kto będzie prezydentem USA, nadal będziemy umacniali naszą współpracę gospodarczą i wojskową, bo to po prostu służy nam wszystkim. To jest klasyczna sytuacja „win-win”. W USA panuje ponadpartyjny konsensus co do tego, że należy pogłębiać naszą współpracę. To służy nie tylko Polsce, lecz także całemu regionowi Europy Środkowej. Bardzo mnie to cieszy i będę dokładał wszelkich starań, żeby przez następne pięć lat mojej prezydentury te relacje układały się jak najbardziej pomyślnie.
Jak za pięć lat powinno wyglądać Międzymorze? W jakich dziedzinach da się realnie zacieśnić współpracę naszych państw?
Inicjatywa Trójmorza powstała, by wzmocnić spójność Unii Europejskiej. To 12 państw zamieszkiwanych przez ponad 100 mln obywateli Unii. Nasze łączne PKB to jakieś 2 bln dolarów. To jest ogromny, dynamicznie rozwijający się rynek zbytu, a tymczasem połączenia infrastrukturalne nie pozwalają nam na tak efektywną współpracę gospodarczą, jak to ma miejsce w zachodniej części Europy. I to jest obszar, w jakim będziemy zacieśniali naszą współpracę. Mam nadzieję, że za pięć lat będziemy się cieszyli już ukończonymi trasami Via Carpatia i Via Baltica, linią Rail Baltica, a kolejne inwestycje infrastrukturalne będą realizowane.
To wzmocni zrównoważony rozwój całej wspólnoty i docenia to Komisja Europejska. W charakterze obserwatorów do inicjatywy dołączyły już Stany Zjednoczone i Niemcy, a więc największe gospodarki świata. Mogę powiedzieć, że inicjatywa jest już dojrzałym formatem współpracy. Równolegle z prezydentami i rządami współpracują ze sobą samorządy. Powołaliśmy Fundusz Inwestycyjny Inicjatywy Trójmorza. USA chcą wesprzeć miliardem dolarów inwestycje w infrastrukturę energetyczną naszego regionu.
Jak ocenia Pan obecne relacje w Zjednoczonej Prawicy? Jak powinny one wyglądać, by była ona skuteczna także w następnych wyborach?
Jeśli liderzy Zjednoczonej Prawicy uznają, że dla dobra Polski i Polaków należy przeprowadzić zmiany czy to w strukturze Rady Ministrów, czy personalne, to ja jestem przekonany, że takie zmiany podyktowane będą dobrymi intencjami, i nie zamierzam ingerować w proces ustaleń między partiami tworzącymi obóz rządzący. Ze swojej strony zapewniam, że niezależnie od tego, kto stanie na czele resortów, będę rzetelnie wykonywał swoje obowiązki, będę nadal sprawował funkcję niezależnego od zawirowań partyjnych arbitra, ostatniej instancji zapewniającej wysoką jakość stanowionego prawa.
Wywiad został opublikowany na łamach „Gazety Polskiej” 12.08.2020 r.