Ten magiczny artykuł 7 składa się z trzech podpunktów. Punkt 7.1 traktatu o UE mówi o tym, że uruchomienie procedury o naruszenie praworządności trafia najpierw na Rade Ministrów ds. Europejskich. Tam 22 państwa muszą zdecydować o tym, żeby sprawę przekazać dalej. Jeżeli tak by się stało, to wówczas bierze się pod uwagę ewentualnie następny punkt traktatu, czyli 7.2. Ten mówi wprost, że w takiej sytuacji sprawa trafia na posiedzenie szefów państw UE, podczas której decyzja o ewentualnym ukaraniu państwa musi zostać podjęta w sposób jednogłośny—mówi w rozmowie z portalem wPolityce europoseł PiS Tomasz Poręba.
wPolityce.pl: Polskie Radio podało nieoficjalnie, że uruchomienie art. 7 przeciwko Polsce jest już przesądzone. To prawda?
Tomasz Poręba: Zalecałbym tutaj daleko idący spokój i nieuleganie emocjom. To, co robi Komisja Europejska wraz z polską opozycją i częścią niemieckich mediów w Polsce jest kolejną próbą destabilizowania sytuacji w Polsce. Obserwujemy to od dłuższego czasu, ale musimy robić swoje. Ten magiczny artykuł 7 składa się z trzech podpunktów. Punkt 7.1 traktatu o UE mówi o tym, że uruchomienie procedury o naruszenie praworządności trafia najpierw na Rade Ministrów ds. Europejskich. Tam 22 państwa muszą zdecydować o tym, żeby sprawę przekazać dalej. Jeżeli tak by się stało, to wówczas bierze się pod uwagę ewentualnie następny punkt traktatu, czyli 7.2. Ten mówi wprost, że w takiej sytuacji sprawa trafia na posiedzenie szefów państw UE, podczas której decyzja o ewentualnym ukaraniu państwa musi zostać podjęta w sposób jednogłośny.
To tylko pokazuje, że ta procedura jest bardzo skomplikowana?
Tak. Dlatego osobiście nie wierzę w to, żeby art. 7 został uruchomiony. Jest bowiem również punkt 7.3, który mówi, że aby ukarać jakikolwiek kraj obowiązuje przy głosowaniu większość kwalifikowana 72 proc. państw, mających 65 proc. ludności w UE. Mało tego, mówi on o tym ponadto, że sankcje polegają na „zawieszeniu niektórych praw wynikających z traktu”. Na pewno punkt 7.3 nie mówi tutaj o sankcjach finansowych. Stąd patrzę na tą całą sprawę z dużym dystansem. O tyle ta sytuacja jest dziwna i kompromitująca KE, że ustawy reformujące sądownictwo w Polsce czekają jeszcze na podpis prezydenta. One są też wynikiem pewnego kompromisu zawartego w Polsce, a same przepisy dotyczące wyboru sędziów niczym się nie różnią od tych, jakie obowiązują w Niemczech, czy innych krajach UE.
A jednak to Polska jest stale atakowana. Dlaczego?
Nie dzieje się tak ze względu na troskę o praworządność w naszym kraju, lecz tylko i wyłącznie dlatego, że liberalnej i lewicowej KE na czele z panem Timmermansem, który reprezentuje 6 procentową partię komunistyczną z Holandii, nie odpowiada rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jestem jednak pewien, że im więcej Timmermansa, Tuska, Bieńkowskiej czy Verhofstadta atakujących Polskę, tym bardziej sondaże PiS będą szybować.
Mówi się jednak o trzech możliwych scenariuszach. Oprócz uruchomienia art. 7 podkreśla się także, że komisarze dopuszczają możliwość wysłania do Warszawy kolejnych rekomendacji w ramach procedury praworządności. Zwraca się również uwagę na fakt, że do unijnego Trybunału Sprawiedliwości może trafić pozew za ustawę o sądach powszechnych. Te scenariusze są są realne?
Polski rząd jest gotowy do rozmów, zresztą w Brukseli premier Morawiecki wyraźnie mówił o tym, że chcemy dyskutować na zasadach partnerskich, a nie jako petent, który musi tłumaczyć się z rozwiązań dotyczących sądownictwa czy TK, które w naszym przekonaniu niczym nie różnią się od tych, które są w demokratycznych systematach na Zachodzie. Zarówno Komisja Europejska, jak i Komisja Wenecka to są zideologizowane ciała, bardzo niechętne Polsce ze względu na konserwatywny rząd PiS. Stąd musimy być przygotowani, że będą nas cały czas atakować. Fakt, że zamiast z nami rozmawiać próbuje atakować Polskę przed końcem procesu legislacyjnego pokazuje podwójne standardy i rzeczywiste intencje KE.
Rozmowy premiera Morawieckiego w Brukseli mogły w jakiś sposób wpłynąć na próbę odwrócenia tej tendencji?
Jesteśmy dużym europejskim krajem, oczekujemy szacunku i poważnego traktowania, a nie na zasadzie chłopca do bicia. Nie może być tak, że przy gigantycznych problemach UE, bezrobociu, kryzysie strefy euro, terroryzmie, czy problemach z uchodźcami KE atakuje Polskę i regularnie próbuje nas postponować na forum europejskim. Powtarzam, musimy robić swoje i być konsekwentni w odbudowaniu powagi polskiego państwa na Zachodzie.
Co mówi się o działaniach KE wobec Polski w rozmowach zakulisowych w PE?
Postępowanie KE wobec Polski jest wśród posłów PE z wielu krajów kompletnie niezrozumiałe i budzi coraz większą irytację. To jest scenariusz na jej dalszą kompromitacje i gigantyczną porażkę w Radzie Unii Europejskiej. Także na utratę wiarygodności i jakiejkolwiek powagi, jeżeli w ogóle można mówić o powadze KE w relacjach z Polską.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler