Z Prezydentem Andrzejem Dudą na antenie Polsat News rozmawiał Bogdan Rymanowski.
Bogdan Rymanowski: Dobry wieczór Państwu, witam w specjalnym wydaniu „Wydarzeń i opinii”. Dzisiaj „Wydarzenia i opinie” prosto z Belwederu, bo naszym gościem jest Prezydent Andrzej Duda. Witam serdecznie, Panie Prezydencie, dziękujemy za gościnę.
Prezydent Andrzej Duda: Dzień dobry, witam Pana redaktora, witam serdecznie naszych widzów.
Panie Prezydencie, myślę, że bardzo wielu polityków, ale także wyborców, czeka na Pańską decyzję. Czy podjął pan już decyzję, kiedy będą wybory parlamentarne?
Mogę ujawnić, że wystąpiłem do Państwowej Komisji Wyborczej o opinie w sprawie przeprowadzenia tych wyborów, co do ich kalendarza przede wszystkim. Bo to jest obowiązek prawny wystąpienia. Decyzja Prezydenta, czyli zarządzenie wyborów, nastąpi niezwłocznie po tym, jak otrzymam odpowiedź z PKW. Ta procedura już trwa.
Procedura trwa, ale może Pan ujawnić , jaka data widnieje w tym zapytaniu, w tej informacji do PKW: 13 czy 20?
Nie będę ukrywać, że chciałbym, żeby kampania była jak najkrótsza. Myślę, że Polacy, wyborcy – wszyscy oczekują, żeby było jak najwięcej spokoju. Kampania wyborcza nigdy nie jest okresem spokoju, zawsze jest okresem pewnego starcia politycznego, co jest jej naturą. Myślę, że Polacy chcą, żeby tego starcia było jak najmniej. W związku z czym termin możliwie jak najszybszy i rzeczywiście wskazałem, zaproponowałem w tym, co przedstawiłem do Państwowej Komisji Wyborczej, 13 października.
13 października, a więc premier Mateusz Morawiecki się nie pomylił.
Wcześniej rozmawiałem z panem premierem zanim on miał swoje wystąpienie. Mówiłem mu, że chciałbym, aby wybory odbyły się jak najszybciej i pewnie to sobie zakodował.
Premier skradł panu show?
Nie, to nie ma znaczenia, ważne, żeby wybory były ogłoszone. To jest prerogatywa prezydencka – ogłoszenie wyborów, ja ją realizuję. I tak jak mówię. w momencie, w którym otrzymam odpowiedź PKW, natychmiast będą ogłoszone wybory. Także te wszystkie obawy mniejszych ugrupowań, że w ostatniej chwili… Nie, to na pewno nie będzie w ostatniej chwili.
Paweł Kukiz miał taki problem. Bał się, że nie zdąży zebrać podpisów pod listami.
To zapewniam, że na pewno nie będzie to w ostatniej chwili. Zaraz, jak tylko otrzymam odpowiedź z PKW, a zazwyczaj Państwowa Komisja Wyborcza odpowiada szybko, to te wybory będą ogłoszone.
Czyli jeśli dobrze rozumiem, to jest kwestia kilku dni i w przyszłym tygodniu będzie zarządzenie.
Myślę, że spokojnie można się spodziewać w przyszłym tygodniu.
Czyli czas na zebranie podpisów będzie większy niż przypuszczał lider Kukiz’15?
Tak, na pewno tak. A z drugiej strony kampania nie będzie zbyt długa. To jest chyba też ważne, bo przecież wszyscy wiedzą, że w praktyce ona się rozpocznie we wrześniu, wtedy, kiedy wszyscy wrócą z urlopów, kiedy też skończy się okres urlopowy w polityce. Od tego września dobrze by było, żeby ta kampania trwała jak najkrócej. Myślę, że wszyscy sobie tego życzą, żeby te polityczne starcia, które są niestety charakterystyczne dla kampanii, żeby ich było jak najmniej.
Widzom telewizji Polsat już bardzo dziękujemy. Na dalszą część rozmowy z Prezydentem Andrzejem Dudą zapraszamy do telewizji Polsat news.
***
Panie Prezydencie, jak Pan ocenia to, co dzieje się na polskiej scenie politycznej? Wszystko na to wskazuje, bo już mamy pierwsze decyzje, zwłaszcza polityków opozycji, że nie będzie jednego bloku antyPiSu. Prawo i Sprawiedliwość będzie walczyć z kilkoma blokami: Koalicja Obywatelska, Koalicja Lewicowa, Polskie Stronnictwo Ludowe, być może pójdzie z Pawłem Kukizem. Czy to oznacza, że obecna partia rządzącą ma problem?
W ogóle nie oceniam tego w ten sposób. Patrzę oczywiście z zaciekawieniem na scenę polityczną, bo to jest zawsze interesujące, co się dzieje. Cieszę się, że obywatele będą mieli wybór, bo rzeczywiście wszystko wskazuje na to, że tych ugrupowań startujących w wyborach będzie więcej i że nie będzie takiego podziału: PiS – antyPiS. Aczkolwiek ktoś powie: taki podział jest najbardziej czytelny, wiadomo o co chodzi.
I najbardziej korzystny dla PiS-u, niektórzy mówią.
Niektórzy tak, niektórzy nie. Zależy z kim się rozmawia. Natomiast będzie więcej do wyboru. Sam z zaciekawieniem to obserwuję i też oczywiście wezmę udział w wyborach, ale tylko jako zwykły obywatel, który w nich głosuje.
Na kogo Pan zagłosuje?
Wybory są tajne, Panie redaktorze.
Ale wszyscy się domyślamy.
To dobrze.
A podjął Pan już decyzję, jeśli chodzi o własny start w wyborach majowych?
Ta kampania, która się teraz w najbliższych dniach rozpocznie to nie jest ta kampania. Dzisiaj jesteśmy w przededniu innej kampanii wyborczej. Proszę pamiętać o tym, że to jest moja pierwsza kadencja.
Tak po ludzku, Panu się jeszcze chce?
Ja traktuje swoją misję jako służbę. To jest dla mnie służba dla Rzeczypospolitej, służba dla tych, którzy mnie wybrali, to jest po prostu misja i ja tak do tego podchodzę.
Czyli chciałby Pan kontynuować tę misję przez kolejne pięć lat?
Ja uważam, że przez te cztery lata stało się wiele dobrego dla Polski. Myślę, że w wielu sprawach udało mi się wyważyć różne racje. W związku z powyższym chciałbym dbać o polskie sprawy. To jest takie zadanie, które uważam, że rodacy mi powierzyli. Wczoraj dużo rozmawialiśmy przy okazji różnych spotkań z ludźmi z całej Polski.
Przy okazji koncertu powstańczych piosenek?
Tak, bardzo ciekawe było to, że przyjechali ludzie z całej Polski. Ludzie podchodzili, żeby zrobić sobie zdjęcia i mówili: my jesteśmy z Poznania, a my jesteśmy ze Stalowej Woli, a my jesteśmy z Tomaszowa Mazowieckiego, a my jesteśmy z Gdańska, a my z Krakowa, my ze Śląska, więc była cała Polska wczoraj reprezentowana na placu Piłsudskiego.
Czuje się Pan popularny? Bo zajmuje Pan do tej pory pierwsze miejsce w prawie wszystkich rankingach zaufania, także w niektórych sondażach prezydenckich. Ale takie pierwsze miejsce i taka popularność usypia. Pamiętam, że Pański poprzedni przeciwnik – Bronisław Komorowski – 10 miesięcy przed wyborami też był absolutnym numerem jeden.
Ja przede wszystkim realizuję to, co uważam za swoje zadanie. To, co mi powierzyli ludzie. I mówiąc szczerze, w ogóle się nie koncentruję w tej chwili na kwestii jakichkolwiek przyszłych wyborów.
Nie wierzę, że Pan nie myśli, kto wystartuje z opozycji. Nie bałby się Pan pojedynku z Donaldem Tuskiem?
Panie redaktorze, ja myślę, że gdybyśmy wrócili pamięcią do 2014 roku i mieli możliwość zadania ówczesnemu Prezydentowi, panu Bronisławowi Komorowskiemu, pytania w sierpniu 2014 roku: Kto będzie kontrkandydatem w wyborach prezydenckich, to sądzę, że nie wymieniłby Andrzeja Dudy.
A sądzi Pan, że Anno Domini 2020 będzie nowy Andrzej Duda, który wygra ze starym Andrzejem Dudą?
Nie odpowiem na to pytanie, bo uczciwie mówiąc nie wiem tego. Oczywiście wola wyborców jest tutaj podstawową sprawą. Kontrkandydaci na pewno będą, pewnie jak zwykle będzie startował pan Janusz Korwin-Mikke, pewnie PSL wystawi swojego kandydata. Być może będzie to Władek Kosiniak-Kamysz. Będzie na pewno wielu kandydatów w wyborach.
Kto byłby dla Pana trudniejszym kontrkandydatem: Rafał Trzaskowski czy Donald Tusk?
Nie rozważam tego w ogóle dzisiaj, realizuję swoje zadnia.
A jest pan pewien tego, że poprze pana Pańska partia macierzysta Prawo i Sprawiedliwość? Jest Pan pewien tej rekomendacji? Bo jak pamiętam, takie głosy pojawiły się po wyborach europejskich po świetnym wyniku pani premier Beaty Szydło w Świętokrzyskiem , że kto wie, może Beata Szydło powinna zastąpić Andrzeja Dudę. Boi się pan trochę?
Nie, nie boję się. Zresztą wiele wypowiedzi pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego było w tej kwestii, przede wszystkim sądzę, że będą chcieli stabilności. W związku z powyższym – nie, nie mam takich obaw. Tak jak powiedziałem, tamta kampania jest jeszcze daleko. Dzisiaj mamy zupełnie inną w perspektywie.
Czyli relacje Pańskie z prezesem Kaczyńskim są rewelacyjne.
Są dobre, są tradycyjnie dobre. Tak jak z szefem partii, która dzisiaj rządzi i która dzisiaj w sejmie podejmuje praktycznie wszystkie decyzje w sprawach państwowych. Uważam, że w tym momencie utrzymanie dobrej relacji jest ważne.
Panie Prezydencie, podjął Pan decyzję o podpisanie specustawy o Westerplatte. Dlaczego Pan to zrobił? Dlaczego nie posłuchał Pan apelu pani Prezydent Dukiewicz, która prosiła Pana, żeby Pan jednak tego nie robił.
Zwłaszcza bardzo dobrze to uświadamiają te ostatnie dni. I to, co odbywa się tutaj w Warszawie – 75. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Proszę popatrzeć, co jest najważniejszym dzisiaj w Warszawie symbolem Powstania Warszawskiego – Muzeum Powstania Warszawskiego. Wielka rzecz, którą dla Warszawy, dla Powstańców przede wszystkim, ale także i dla wychowania przyszłych pokoleń młodzieży w Polsce, zrobił Prezydent Lech Kaczyński. Wtedy, w 2003 roku obiecał Powstańcom Warszawskim, jako prezydent Warszawy jeszcze, że będzie Muzeum Powstania Warszawskiego. Coś, o co walczono przez prawie 60 lat. To muzeum nie mogło powstać, było blokowane najpierw przez komunistów, potem przez inercję.
Ale sądzi Pan, że mamy analogię, jeśli chodzi o Westerplatte?
Prezydent Lech Kaczyński, jako przecież wtedy samorządowiec, powiedział: potrzebujemy tego muzeum. Potrzebujemy żeby było wspaniałe, atrakcyjne, nowoczesne. I w rok udało się to muzeum stworzyć i otworzyć, i do dzisiaj wspaniale działa. Miliony, przede wszystkim dzieci i młodzieży, to muzeum odwiedzają. A w Gdańsku? W Gdańsku do niedawna teren był zaśmiecony, teren był zarośnięty i kto chciał zobaczyć Westerplatte to musiał się błąkać po zaroślach. Ja uważam, że jeżeli mamy tak ważne miejsce jak Westerplatte, gdzie dla całego świata rozpoczęła się przecież II wojna światowa, gdzie był ten rzeczywiście moment, który ma charakter symboliczny, to ma wymiar państwowy, to nie ma wymiaru lokalnego. W żadnym stopniu. Musi być zadbane – tam powinny być wycieczki, tam powinna być doskonale przygotowana trasa zwiedzania, tam powinna być zachowana pewna konieczna estetyka, to muzeum powinno żyć. Dlatego uważam, że pomysł oddania Westerplatte w gestię Muzeum II Wojny Światowej jest pomysłem bardzo dobrym.
Panie Prezydencie, ale można to było zrobić w większym dialogu. Pierwszy gorący komentarz pani prezydent Dulkiewicz po Pańskiej decyzji jest taki, że władza doprowadziła do tego z użyciem siły, a nie w drodze dialogu. Czy nie boi się Pan, że będzie miało to wpływ na tych wyborców, którzy chcieliby Pana poprzeć w kolejnych wyborach, a w związku z tym, co Pan zrobił, Pana nie poprą? Na przykład gdańszczanie, którzy mają olbrzymie zaufanie do pani Dulkiewicz.
To jest przede wszystkim odpowiedzialność za sprawy państwowe. Powtarzam: Westerplatte ma dla mnie przede wszystkim charakter państwowy. Nie ma wymiaru lokalnego. I jeżeli będzie to rzeczywiście państwowe muzeum – stanowiące element Muzeum II Wojny Światowej – no to chyba jest to dobre rozwiązanie.
A co Pan mógłby teraz powiedzieć pani prezydent?
Myślę, że gdańszczanie też będą dumni, jeżeli ten teren będzie w pięknym stanie, zadbany. Jeżeli rzeczywiście będzie finansowany przez państwo, będzie to także ulga dla finansów samorządu.
Wiemy, że 1 września nie będzie tych centralnych, państwowych, głównych uroczystości na Westerplatte – będą one na placu Piłsudskiego, będzie pan Prezydent Donald Trump, będą przedstawiciele innych państw. Cieszy się Pan z kolejnego spotkania z amerykańskim prezydentem?
Oczywiście, bardzo się cieszę, że pan Prezydent Donald Trump przyjął zaproszenie do Polski i że ta jego wizyta będzie miała charakter – z jednej strony – związany z obchodami, z drugiej – będzie kolejną oficjalną wizytą w Polsce. To pokazuje, jak bardzo dynamiczne i dobre są dzisiaj stosunki polsko-amerykańskie, więc mógłbym w jakimś sensie powiedzieć, że ponieważ faktycznie tak jest, że od samego początku dbam o te relacje, więc w jakimś sensie wyrażam tutaj swoje naprawdę głębokie zadowolenie. Tym bardziej że te relacje przekładają się już na cały szereg obszarów. Mnie ogromnie zależy na tym, by poza kwestią bezpieczeństwa, która już dzisiaj jest w grze, ta zwiększona obecność militarna amerykańska w Polsce jest sprawą ważną i pokazuje, że tutaj aktywność jest rzeczywiście realizowana. Ale chciałbym, aby przełożyła się także na kwestie gospodarcze. Bardzo zależy mi na amerykańskich inwestycjach w Polsce. Wierzę, że za żołnierzami – a więc za amerykańskim komponentem militarnym – pójdzie także zwiększenie inwestycji amerykańskich, jako że każdy Amerykanin w tym momencie widzi: tak, tam są nasi żołnierze, tzn. że jest tam bezpiecznie. Przecież takie jest rozumowanie.
Ale wie Pan, co pisała amerykańska prasa po Pańskiej wizycie w Białym Domu, po tym słynnym przelocie znakomitych samolotów? „Washington Post” na przykład napisał, że Polska przepłaciła i dostała niewiele. Że tak naprawdę zapłaciła za to, by Amerykanie dali prztyczka Niemcom. Czy za tym, o czym Pan mówi – za tymi doskonałymi Pańskimi relacjami osobistymi – właśnie 1 września pójdą konkrety? Czy usłyszymy np. konkrety ze strony pana Prezydenta Trumpa? I drugie pytanie z tym związane: czy będzie powtórka z publicznego przemówienia prezydenta Trumpa, jak to miało miejsce dwa lata temu?
Po pierwsze sądzę, że pan Prezydent Trump będzie chciał mieć wystąpienie publiczne. Powtarzam: sądzę. O czym będzie…
Pan też?
No na pewno będę miał.
Ale nie – czy Pan chciałby wystąpienia prezydenta Trumpa?
Oczywiście, że tak. Dlaczego nie? W końcu jest to największe na świecie mocarstwo, największa na świecie gospodarka. Będzie mi bardzo miło, jeżeli takie wystąpienie, które na pewno będzie pokazane i komentowane na całym świecie, będzie wygłoszone po raz kolejny z Warszawy. To chyba dla nas dobrze, jeżeli chodzi o budowanie wizerunku naszego kraju w przestrzeni międzynarodowej? Pokazuje, że jesteśmy istotnym partnerem. Natomiast proszę mnie zwolnić z pytania o to, o czym będzie mówił pan Prezydent Donald Trump przez szacunek dla Prezydenta Stanów Zjednoczonych, co Prezydent powie w trakcie swojego wystąpienia.
A co z tymi konkretami, Panie Prezydencie? Bo niektórzy są tym tysiącem dodatkowych amerykańskich żołnierzy nieco rozczarowani. Miał być Fort Trump.
Ale Fort Trump jest pewnym symbolem, panie redaktorze – to jest właśnie ta amerykańska obecność w Polsce. I ona będzie miała wiele wymiarów. Proszę zwrócić uwagę na porozumienie, które podpisaliśmy w Waszyngtonie z panem Prezydentem Donaldem Trumpem. Ono przewiduje taką amerykańską obecność militarną tego ponad tysiąca żołnierzy jako obecność bardzo zróżnicowaną – jak gdyby początek różnych komponentów amerykańskich w Polsce. Bo jest tam mowa i o logistykach, czyli komponencie logistycznym, jest mowa o dowództwie dywizji amerykańskiej, również o siłach specjalnych – więc tych komponentów będzie bardzo wiele. I ja w pewnym sensie postrzegam to – po pierwsze – jako początek rzeczywiście zwiększonej amerykańskiej obecności tutaj w wielu, jak powiedziałem, militarnych obszarach. Druga rzecz: rozwoju infrastruktury militarnej, także amerykańskiej – znaczącemu jej zwiększeniu w Polsce w stosunku do tego, co do tej pory mieliśmy. No a po trzecie także i to, że to dowództwo będzie zlokalizowane w Polsce, ma rzeczywiście ogromne znaczenie i ten dokument pod tym względem jest bardzo interesujący. A poza tym – co może najważniejsze – pojawia się w nim zupełnie nowe sformułowanie dotyczące amerykańskiej obecności militarnej w Polsce: że ma ona charakter trwały – to jest dla nas ważne. Czyli że nie ma już obawy, którą niektórzy wyrażali, że Amerykanie mogą po prostu pewnego dnia zabrać swoich żołnierzy – nie. Stany Zjednoczone, które są poważnym państwem, podejmującym poważne zobowiązania, dzisiaj mówią: nasza obecność w Polsce, na wschodniej flance NATO ma charakter trwały.
Panie Prezydencie, przejdźmy do spraw krajowych. Co Pan sobie myślał, oglądając te obrazki z Białegostoku? Gdy marsz równości został zaatakowany, a niektórzy jego uczestnicy – pobici.
To jest coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. To nie jest sposób na wyrażanie emocji i absolutnie nigdy nie zaakceptuję, że ktokolwiek został zaatakowany, uderzony, że nie uszanowano ludzkiej godności. To jest coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Ubolewam nad tym i absolutnie potępiam wszelkie agresywne zachowania.
Środowiska gejów i lesbijek – środowiska homoseksualne – czują się dyskryminowane w Polsce. Czy Pan uważa, że te środowiska są dyskryminowane, czy nie?
Wrócę jeszcze do tematu agresji: nie ma znaczenia, kto został zaatakowany, i nie ma znaczenia, kto zaatakował – z mojego punktu widzenia. Zawsze będę potępiał agresję. Nie ma tego typu realizacji jakichkolwiek celów ideologicznych czy innych w państwie demokratycznym, aby w jakikolwiek sposób agresywnie się zachować, zwłaszcza nie szanując drugiego człowieka, atakując go – to jest coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Natomiast mamy dzisiaj do czynienia ze sporem, który w gruncie rzeczy ma charakter ideologiczny.
Mamy wojnę kulturową?
Nie, mamy starcie ideologiczne. Dlatego że ruch LGBT jest tak naprawdę ruchem ideologicznym. Nie mam żadnych wątpliwości, że…
Podobają się Panu te naklejki „Strefa wolna od LGBT” – od ideologii LGBT?
Są to działania bardzo zdecydowane. A kiedyś Radosław Sikorski miał u siebie napis „Strefa zdekomunizowana”.
Ale Pan by sobie taką naklejkę nalepił na Pałacu Prezydenckim?
Nie nalepiłbym sobie na Pałacu Prezydenckim, dlatego że Prezydent jest od tego, by być otwartym dla każdego obywatela, niezależnie od tego, jaką ideologię ten obywatel głosi. Oczywiście poza takimi ideologiami, które są właśnie agresywne, społecznie szkodliwe. Można wyznawać różne ideologie, ale trzeba prowadzić dyskusję, jak to przystoi w demokratycznym państwie.
Co Pan myśli o słowach arcybiskupa Jędraszewskiego z wczoraj, który powiedział: „Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły – nie czerwona, ale tęczowa”. Czy Pan by się pod tymi słowami podpisał?
Proszę pamiętać, że arcybiskup Jędraszewski, metropolita krakowski, jest także filozofem. I to zresztą z tej wypowiedzi jasno wynika, że patrzy on na to z punktu widzenia ideologii, a nie z punktu widzenia człowieka. Nie mam żadnych wątpliwości, że arcybiskup Jędraszewski ma ogromny szacunek do człowieka, zresztą chyba nikt w to nie wątpi. Natomiast on mówi o pewnym ideologicznym starciu. Rzeczywiście ze swojego punktu widzenia – filozofa – opowiedział się w tym ideologicznym sporze w sposób zdecydowany.
Czy Panu te słowa odpowiadają?
Powtarzam: myślę, że tu chodzi zdecydowanie o ideologię, a nie o ludzi.
A jak – wobec tego – te słowa arcybiskupa Jędraszewskiego połączyć ze słynnymi słowami papieża Franciszka, który był pytany chyba o homoseksualistów kiedyś podczas podróży, w samolocie. Powiedział: „Kimże ja jestem, żeby ich osądzać?”.
Mówimy o człowieku. Osobiście mam takie przekonanie – jestem człowiekiem tolerancyjnym, mnie absolutnie nie przeszkadza to, że ktoś urodził się z innymi preferencjami seksualnymi. Tak bywa. Zawsze tak było na świecie. To przecież nie jest nic nowego, że ludzie mają inne preferencje seksualne.
Robert Biedroń, który być może będzie rywalizował z Panem w wyborach w przyszłym roku, zapowiada, że napisze w tej sprawie list do papieża Franciszka, żeby on zareagował.
Zawsze tak było, że ludzie mieli też inne preferencje seksualne, nie tylko heteroseksualne, lecz także homoseksualne. Więc taka jest natura. Natomiast przede wszystkim: szacunek dla drugiego człowieka. Mnie absolutnie nie przeszkadza, że ktoś ma inne preferencje. Natomiast gdyby moi sąsiedzi – małżeństwo, mężczyzna i kobieta, razem – prezentowali jakieś zachowania seksualne w przestrzeni publicznej, obnosili się z tym, epatowali w obecności dzieci, nie byłbym zadowolony.
A trzymanie się np. za ręce to jest epatowanie czy nie?
Nie jest to dla mnie epatowanie – trzymanie się za ręce. Myślę, że jak ktoś chce się trzymać za ręce – proszę bardzo, ja też się trzymam za rękę z moją żoną. Natomiast bardzo często widzimy różnego rodzaju demonstracje półnagości itd. gdzieś na ulicach w różnych miejscach na świecie – to nie jest coś, co mi odpowiada. I nie ma znaczenia, czy są to demonstracje o charakterze homoseksualnym, czy heteroseksualnym. Jeżeli ktoś chce się obnażać, to proszę bardzo – można to zrobić na plaży. Tam to jest przyjęte.
Panie Prezydencie, w takim pierwszym wywiadzie – pamiętam – z Robertem Mazurkiem po swoim zwycięstwie w 2015 roku powiedział Pan, że Pałac Prezydencki będzie otwarty dla wszystkich, także dla homoseksualistów. Czy przez te cztery lata wielu homoseksualistów Pan gościł?
Przez te cztery lata był otwarty i każdy, kto chciał przyjść do Pałacu Prezydenckiego i się spotkać – może nie zawsze miał możliwość spotkania się bezpośrednio ze mną, ale zawsze starałem się, że jeżeli ktoś chce się spotkać i rozmawiać z głową państwa, to przynajmniej ta reprezentacja z mojej strony musi być jak najwyższa: pani minister Halina Szymańska, szefowa Kancelarii Prezydenta – a więc najwyższy urzędnik – bardzo często się spotykała, ministrowie się spotykają, moja małżonka.
To wyobraźmy sobie, Panie Prezydencie, że wybory parlamentarne 13 października wygrywa opozycja i tworzy rząd. I przychodzi do Pana może przyszły premier – Grzegorz Schetyna – i mówi: „Panie Prezydencie, chcemy uchwalić ustawę o związkach partnerskich”. Czy Pan taką ustawę by podpisał?
Panie redaktorze, wszystko zależy od treści ustawy.
Czy to nie jest unik z Pańskiej strony?
Zgodnie z polską konstytucją małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Natomiast jeżeli byłaby jakaś propozycja stworzenia czegoś na kształt ustawy o osobie najbliższej, by można się było wzajemnie dowiadywać np. o swoje zdrowie, o czym wielokrotnie była mowa, żeby można się w różnych sytuacjach nawzajem wspierać – dlaczego ma nie być takiej ustawy? Ona będzie wtedy służyła wszystkim, nie tylko osobom o preferencjach homoseksualnych, ale także wielu osobom o preferencjach heteroseksualnych – będzie ustawą dla wszystkich.
A nie chciałby Pan zainicjować procesu ustawodawczego w tej sprawie?
Jeśli będzie taka propozycja, będę ją rozważał.
Panie Prezydencie, jak Pan ocenia zachowanie pana marszałka Kuchcińskiego, który zabierał na pokład rządowego samolotu swoją rodzinę i dopiero po interwencji, tak mówią „wiewiórki z Nowogrodzkiej”, pana prezesa Kaczyńskiego wpłacił kwotę 15 000 złotych na Caritas?
Dobrze, że taką decyzję podjął. Mogę to w ten sposób ocenić.
Bo wie pan, wszyscy porównują tę sytuację do Pańskiej rodziny. Mówią tak: z jednej strony pan marszałek Kuchciński lata ze swoją rodziną, a z drugiej strony córka Pana Prezydenta, pani Kinga, nie poleciała z Panem rządowym samolotem ostatnio do Białego Domu, tylko samolotem rejsowym.
To był jej prywatny wyjazd. Poleciała uczyć się do Stanów Zjednoczonych. Zresztą wróciła już, bo skończyła szkołę prawa amerykańskiego, którą zaczęła na Uniwersytecie Jagiellońskim. Taki jest program, że większość kursu odbywa się w Krakowie na uniwersytecie, a resztę trzeba dokończyć w Waszyngtonie, i rzeczywiście była na Catholic University of America i tam studiowała przez ponad dwa miesiące. Skończyła tę szkołę, wróciła, zdobyła uprawnienia, o których marzyła, tzw. LLM-a.
Jest Pan dumny z córki?
Tak, jestem z niej dumny. Jestem ogromnie dumny, mam nadzieję, że będzie świetnym prawnikiem, aczkolwiek mieliśmy na ten temat rozmowę wczoraj, bo mówiła mi, że ma takie rozterki, zastanawia się, czy nie zobaczyć, jak to jest w innych specjalnościach, nie tylko czysto prawniczej. Ja mówię, Kinga, spróbuj, ja nie mam nic przeciwko temu. Jesteś na początku, nie zaczęłaś jeszcze tak naprawdę życia zawodowego, masz oczywiście osiągnięcia w arbitrażu międzynarodowym, bo wygrałaś konkursy międzynarodowe i ogromnie jesteśmy z ciebie dumni z mamą, i dziadkowie też. Jeśli chcesz spróbować inaczej, proszę. Jesteś na samym początku i możesz spróbować w innych firmach na stażach, nie tylko w firmach prawniczych.
Panie Prezydencie, wielkie gratulacje dla Pana i dla Pańskiej córki, ale wracając do pana marszałka Kuchcińskiego, opozycja domaga się komisji, bo co jakiś czas pojawiają się informacje o kolejnych lotach. Wiemy o 23. Wiemy, że latał z synem. Były różne przeloty. Czy Pana zdaniem pan marszałek Kuchciński popełnił tutaj nadużycie władzy i powinien zrezygnować?
Przede wszystkim, żeby sprawę wyjaśnić, to trzeba ją uregulować, żeby była jednoznaczna.
Regulacje obecne są do niczego?
Regulacje obecne nie regulują w ogóle tej kwestii. A co w sytuacji, kiedy jest ze mną członek rodziny? Co zrobić? To jest też kwestia tego, jaki status ma dana osoba w sensie państwowym, a przede wszystkim w sensie ochrony. Proszę sobie wyobrazić, że gdybym ja chciał latać tylko lotami rejsowymi, to kilkunastu członków ochrony wsiada razem ze mną do samolotu. Jakiekolwiek spóźnienie, jakikolwiek problem – to nie jest takie proste.
Ale gdyby Pan mógł rozwiązać tę sprawę raz na zawsze, czy to, że członkowie rodziny czasami podróżują z ważnymi postaciami, z VIP-ami, z prezydentem, z premierem, z marszałkiem sejmu, to jest straszne nadużycie władzy, czy uważa Pan, że to można uregulować i przesadzają ci, którzy żądają od marszałka dymisji?
Ja uważam, że przede wszystkim można to uregulować. Po drugie, jeżeli pan marszałek jasno powiedział, że pokryje koszty, no to jest to pewien sposób załatwienia sprawy. Po trzecie, sprawa została nagłośniona i mam nadzieję, że dla wielu osób będzie w tej chwili jednoznaczna. Natomiast chcę powiedzieć jeszcze raz: to zależy od tego, jaką ma się rolę. Uważam, że przede wszystkim państwowe statki powietrzne, które mają służyć do lotów HEAD czy do lotów VIP, powinny być wykorzystywane w celach służbowych.
Te loty kosztują oczywiście, bo się wprowadza procedurę.
Oczywiście, że one kosztują, tylko że proszę pamiętać też o tym, że one zapobiegają też dezorganizacji bardzo często życia zwykłych ludzi. Jeszcze raz podkreślam, proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby na przykład marszałek realizował swoje obowiązki służbowe, miał samolot, musiał się przemieścić, w związku z tym samolot czeka na niego. Czeka to znaczy wszyscy pasażerowie czekają na niego, gdyby to był regularny przelot lotniczy. Wie pan, ja po prostu uważam tak, to wszystko powinno być również związane z życiem. Tam, gdzie są ważne kwestie państwowe do realizacji, po to właśnie jest ten samolot, żeby je zrealizować jak najsprawniej.
Mówimy o bardzo ważnych celach służbowych, a jeśli jedzie w sprawach rodzinnych, prywatnych, to co? Status HEAD też powinien go obowiązywać?
To jest właśnie kwestia dyskusyjna. Jeśli mówimy o marszałku Sejmu, to proszę pamiętać, że marszałek Sejmu jest też zwykłym posłem, a więc ma takie przywileje, które dotyczą posłów. Ma prawo do bezpłatnych lotów regularnymi liniami. Oczywiście, że pan marszałek mógłby lecieć regularnymi liniami, myślę, że nic by się nie stało.
Panie Prezydencie, czy listy poparcia dla kandydatów do KRS powinny być tajne, czy też jawne? Zna Pan decyzję Kancelarii Sejmu, do tej pory one nie zostały ujawnione mimo wyroku NSA.
Biorąc pod uwagę to, co się w tej chwili dzieje, jaka jest nagonka na tych, którzy popierają zmiany w wymiarze sprawiedliwości, to jest dla mnie w sposób oczywisty związane z tym, żeby prześladować te osoby, które poparcia udzieliły.
Sądzi Pan, że gdyby te listy ujawniono, to te osoby, które podpisały się pod tymi kandydatami, byłyby prześladowane?
Myślę, że można się tego spodziewać, tym bardziej że wiem, że różne osoby są prześladowane.
Wyrok NSA jest jednoznaczny, czyli powinno się te listy ujawnić. Czy to jest tak, że w świetle konstytucji to sądy administracyjne sprawują kontrolę nad działalnością organów administracji publicznej, a nie odwrotnie. A tu mamy taką sytuację, że Kancelaria Sejmu odmawia publikacji, powołując się na zarządzenie prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Co jest ważniejsze: czy sądy, czy urzędy?
Panie redaktorze, przede wszystkim zacznijmy od tego, że mamy zasadę trójpodziału władzy, ale ona oznacza również równowagę władz, więc to nie jest tak, że sądy mogą dyktować wszystkie sprawy w polskim państwie. Mam nadzieję, że tak nie jest i tak nigdy nie będzie.
Werdykty sądów nie powinny być ostateczne?
Ja na przykład bardzo się cieszę, że Sejm przyjął moją propozycję wprowadzenia skargi nadzwyczajnej, która pozwala na weryfikowanie wyroków, i ta izba ds. skargi nadzwyczajnej w Sądzie Najwyższym wydała już kilka rzeczywiście świetnych wyroków dotyczących spraw, w których absolutnie dochodziło do złamania prawa i do głębokiej niesprawiedliwości, a które miały miejsce już lata temu i w żaden sposób do tej pory nie były weryfikowane, bo nie dało się tego zweryfikować, ludzie byli skrzywdzeni. To się udało naprawić. Ja uważam, że tak właśnie się naprawia dobre imię wymiaru sprawiedliwości. Natomiast proszę pamiętać, że sądy nie są alfą i omegą. Sądy i sędziowie nie są od tego, żeby decydować o sprawach państwowych.
Czy w związku z tym urzędy państwowe mają większe prawo do decydowania, co robić w danej sprawie. W tym wyroku była rozpatrywana właśnie kwestia ochrony danych osobowych.
Mają robić tak, jak stanowi polska konstytucja podstawie i w granicach prawa. Administracja publiczna, czyli ta część władzy wykonawczej, powinna działać na podstawie i w granicach prawa.
Czy nam, obywatelowi, nie należy się prawda i dostęp do wszystkich spraw publicznych. Czy to nie powinno być jawne?
No nie do wszystkich spraw publicznych, na pewno są takie sprawy, które nie powinny być jawne.
Sądzi Pan, że ci, co podpisali się wstydzą się tego?
Nie, ale tak jak powiedziałem, dzisiaj wielu ludzi w wymiarze sprawiedliwości przez to, że opowiedzieli się za zmianami, że nie opowiadali się za tym, żeby utrzymywać jakąś omnipotentną władzę sędziowską, którzy nie uważali że są tzw., jak to niektórzy sędziowie mówią, najwyższą kastą, czy uprzywilejowaną kastą, tylko że są zwykłymi obywatelami, którzy mają pewną misję do zrealizowania, jaką jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości. Ja to zawsze sędziom mówię: to jest służba. Sędzia służy Rzeczypospolitej Polskiej i ludziom i ma na sobie ogromną odpowiedzialność, ponieważ wydaje wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej i obywatel po zachowaniu sędziego wyrabia sobie opinię na temat państwa polskiego i polskiego wymiaru sprawiedliwości. I dlatego potrzebujemy, aby sędziowie byli uczciwi, etyczni, że będą życzliwi dla ludzi i będą ich przyzwoicie traktowali. To jest podstawowa rzecz. A dzisiaj Polacy mają fatalną opinię o polskim wymiarze sprawiedliwości, i nie jest to wina rządzących, jest to wina, niestety, środowiska sędziowskiego.
Ale Prawo i Sprawiedliwość rządzi od 2015 roku. Pan widzi poprawę w działaniu wymiaru sprawiedliwości?
Zmiany postępują mimo drastycznego oporu elit, które dzisiaj rządzą w wymiarze sprawiedliwości.
Panie Prezydencie, będzie Pan tęsknił za Krzysztofem Szczerskim, jeśli zostanie komisarzem unijnym?
Jasne, że będę tęsknił za Krzysztofem, który jest moim bardzo dobrym kolegą, z całą pewnością jest moim świetnym współpracownikiem, ale jest znakomitym specjalistą od spraw międzynarodowych, i europejskich, bo o tym bardzo dużo pisał, także naukowo nad tym pracował. Ma przede wszystkim znakomite doświadczenie merytoryczne. Pracował i w Parlamencie Europejskim, i pracował w Komisji Europejskiej, i był wiceministrem spraw zagranicznych zajmującym się właśnie sprawami europejskimi, w związku z tym Krzysztof jest człowiekiem, politykiem, a także w jakimś sensie urzędnikiem bardzo dobrze przygotowanym. Nie mam wątpliwości co do tego, że po pierwsze, fenomenalnie się merytorycznie nadaje do tego, żeby sprawować funkcję komisarza, to po pierwsze, a po drugie, że jest to człowiek, który na pewno będzie dbał o polskie interesy. To jest człowiek o bardzo twardym kręgosłupie etycznym, moralnym, ideologicznym i Polska jest tym, co dla niego jest najistotniejsze, od tej strony go doskonale znam.
Nie boi się pan powtórki sytuacji sprzed kilkunastu dni, że pani premier Beata Szydło dwukrotnie nie została wybrana na szefową komisji Parlamentu Europejskiego? Parlament Europejski będzie przesłuchiwał pana ministra Szczerskiego.
Przede wszystkim z przykrością przyjąłem te okoliczności, że politycy pochodzący z Polski nawoływali do tego, żeby nie głosować na polską kandydatkę. To było drastyczne. Mam nadzieję, że w przyszłości wyborcy wyciągną z tego wnioski. To jest coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Pani premier Beata Szydło jest osobą doskonale przygotowaną do tego, żeby pełnić ważne funkcje publiczne, ma ogromne doświadczenie, była premierem, jest długoletnim politykiem i uważam, że absolutnie mogła tę funkcję sprawować. Poza tym myślę, że dbałość o sprawy społeczne w Unii Europejskiej wymaga pewnej wrażliwości. Wrażliwość pani premier Szydło, w czasie premierowania której w Polsce został przyjęty jej program 500+, miałaby tutaj bardzo pozytywne znaczenie. Niestety, stało się tak, jak się stało.
Panie Prezydencie, za kilka dni miną cztery lata, odkąd Pan został zaprzysiężony na prezydenta Rzeczypospolitej. Jak te cztery lata wyglądały dla Pana jako człowieka. Czy pan jako człowiek się zmienił? Czy urząd zmienia człowieka. Jeśli tak, to jak bardzo i w jakim kierunku.
Na pewno urząd wpływa na człowieka, a zwłaszcza urząd Prezydenta Rzeczypospolitej, gdzie traci się prawie całkowicie prywatność, gdzie trzeba się przeprowadzić i zamieszkać tak jak w moim przypadku w innym mieście, i to na kilka lat. Gdzie jest się cały czas pod ochroną, bo ja nie mogę zrezygnować z ochrony. Ochrona jest cały czas przy mnie, w każdej sytuacji, chyba że zamknę drzwi apartamentu, w którym mieszkamy, to już za drzwiami jest ochrona. Tak to wygląda. Ja nigdzie się nie mogę bez ochrony ruszyć, a w każdym razie nigdy tego nie robię. Ludzie się pytają, nie uciekł pan nigdy ochronie? Nie, dlatego że ja jestem odpowiedzialnym człowiekiem. Nie chcę tym ludziom, którzy mają poważne obowiązki (ich obowiązkiem jest chronienie mnie jako głowy państwa) utrudniać pracy.
Bardzo dziękuję, Panie Prezydencie, że zgodził się Pan nas tutaj gościć.
Dziękuję.
www.prezydent.pl